piątek, 19 lutego 2016

Czas oczekiwania - dobry czas.

   Witam wszystkich przyjaciół Stasi i sympatyków "Serca ogrodu".Jestem synem Stasi i na razie to ja będę pisał w imieniu mamy .Mam na imię Krzysztof i też lubię "grzebać" w ogrodzie.Mama w tej chwili jest w klinice ortopedycznej i oczekuje na zabieg wszczepienia endoprotezy stawu biodrowego, który ma się odbyć we wtorek.Czas oczekiwania na zabieg powoli dobiega końca, zacznie się czas wracania do zdrowia.
Dobry czas. Aha.. mama kazała mi was wszystkich serdecznie pozdrowić i podziękować za słowa otuchy. To jest dla niej ważne.W tym roku robimy remont domu ,ale mamy nadzieje, że może za niedługi czas  będziemy mogli was zaprosić , ugościć i osobiście podziękować.
   Przejąłem więc we władanie włości i od razu ruszyłem z porządkami przedwiosennymi.
Cieszą oko pierwsze zwiastuny przyszłego przepychu pojawiające się to tu, to tam .U nas już kwitną ciemierniki czarne w kilku odmianach (jutro przytnę im zeszłoroczne liście żeby zrobić miejsce dla nowych). Zaczynają już powoli niebieszczyć się przylaszczki którym towarzyszy rannik.O takich oczywistościach jak przebiśniegi nawet nie wspomnę.Zapachu natomiast dostarcza kalina wonna.Ten aromat jest wspaniały tylko czemu on ma służyć o tej porze roku.Owady przecież jeszcze śpią.
    Niektórzy zapewne już się niecierpliwią w oczekiwaniu na wiosnę ale ja nie.Teraz wszystko jest przed nami, to jest radosny czas oczekiwania.
Jak na połowę lutego pogoda jest nad zwyczaj łaskawa więc warto ją wykorzystać na cięcie drzew i krzewów. Powinienem zacząć od sadu,ale ja dzisiaj wziąłem się za pacyfikowanie kokornaka wielkolistnego. Ten "okupant" tak przez ostatnie dwa lata obrósł 6 metrowego cyprysika, że w tym roku by go zapewne zadusił całkowicie zabierając mu światło.Była więc to akcja ratunkowa, a przy tym zaobserwowałem kilka ciekawostek.
Całe lato szukaliśmy z mamą owoców tego pnącza
( gdyż  kwitł obficie) i kiedy wreszcie znaleźliśmy jeden to i tak go przez przypadek obciąłem Pech.Tymczasem dzisiaj na pędach doliczyłem się kilkudziesięciu "ogórków"długości ok 10 cm.Część z nich popękała wysypując z siebie mnóstwo nasion.Chociaż mi to nie potrzebne wysieję kilka i zobaczę czy wykiełkują.W tym gąszczu znalazłem również gniazdo ,malutkie, misterne,wyplatane z trawy i  mchu. Prawdopodobnie Raniuszka.Było na wysokości oczu a jednak potrzeba było bezlistnego czasu aby dało się je dostrzec,tak było zakamuflowane.
   Następnej niespodzianki dostarczył nam dziesięciometrowy tulipanowiec. Źródła fachowe mówią ,że to piękne drzewo zaczyna kwitnąć dopiero po dwudziestu kilku latach.Nasz ma dopiero kilkanaście,posadziliśmy go 10 lat temu ,ale że wspaniale się rozrósł to po cichu liczyliśmy ,że zakwitnie wcześniej.Całe lato szukaliśmy więc oznak kwitnienia i .....nic,kompletnie nic nie dostrzegliśmy.Tymczasem teraz kilkadziesiąt zasuszonych resztek po kwiatach radośnie powiewa na gałązkach po północnej stronie drzewa.Nie wiemy jak mogliśmy nie dostrzec przecież to nie igła w stogu siana tylko sześcio,siedmio centymetrowy kwiat? Przedziwna natura jak śpiewają Starsi Panowie.
   Jutro dalej będę ciął i sprzątał co będzie można. Natura jeszcze drzemie w większej części więc nie ma co jej przyśpieszać,ona sama wie kiedy nadejść.I na pewno to zrobi jak co roku w właściwym sobie czasie więc cierpliwie poczekam (w przeciwieństwie do mamy która jest bardziej niecierpliwa).Z radością oczywiście. To tyle na dziś.Wkrótce nastąpi ciąg dalszy ze zdjęciami. Krzysztof z Serca Ogrodu.
   

5 komentarzy:

  1. O mamuńciu! Popłakałam się z... ale po kolei! Po pierwsze: naszej kochanej Stasi zdrowia i proszę ją ode mnie wyściskać serdecznie!!! Po drugie: proszę Mamie pogratulować Syna :) Tak pięknych słów o matce z ust dziecka już dawno nigdzie nie czytałam/ słyszałam. Po trzecie: panu, panie Krzysztofie siły i wytrwałości! Jest Pan naprawdę niesamowity, że che Pan kontynuować dzieło Mamy a to teraz takie niepopularne... Sama oczekuję teraz narodzin syna i powiem szczerze obawiałam się, czy podołam wychować, czy będzie dobrym człowiekiem... Po przeczytaniu tego posta uwierzyłam, że tak może być. Dziękuję! I jeszcze raz zdrowia i wszystkiego co najlepsze dla Wszystkich z Serca Ogrodu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Krzysztofie :) Wspaniałego zastępcę sobie Stasia "znalazła". Uściskaj Ją proszę bardzo mocno i niech szybko wraca do zdrowia, a Tobie życzę wytrwałości w pracach ogrodowych i czekam na zdjęcia, bo tych nam Stasia nie żałowała :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Krzysztofie! Trzymam kciuki za zdrowie Twojej mamy, a mojej blogowej koleżanki! Fajnie, że napisałeś! Koniecznie pozdrów Mamę od Andrzeja z Zimozielonego ogrodu! Oczywiście Ciebie też pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Krzysztofie, wspaniale, że prowadzisz blog mamy! Mam nadzieję, że czuje się dobrze, ale problem z oczami to wielki problerm.
    Cieszę się, że piszesz o ogrodzie! Pozdrawiam Ciebie i Mamę, Ania.

    OdpowiedzUsuń