niedziela, 22 czerwca 2014

ZWIERZAKI

Pada taki "równy deszcz" który był już bardzo potrzebny. W przerwach oczywiście pochodziłam swoimi drogami po ogrodzie. Z boku może to być dziwaczne. Wczoraj ogród, jutro będzie ogród więc po kiego licha jeszcze dziś.?Ano ciągnie coś i już. Taki nałóg.
Psina razem ze  mną noga w nogę i tak sobie oglądamy, on coś grzebnie, ja nie , ale powącham, jest cicho ,pachnąco lipą. Dobrze.
Przez Vinciucha naszły mnie wspominki o  dziwacznych zwierzaczkach które  miałam szc zęście spotkać w swoim życiu.
Pierwsze to był koń na którym jeździłam razem z tatem. Spokojny i mądry i wierny. Potrafił on w  najciemniejszą noc , czy jak tata był "bardzo zmęczony" przywieźć go na podwórko, nigdy nie zdarzyło się żeby nie trafił.Smutna jest myśl, że ojciec traktował go nie raz brut alnie.Był jednak w rodzinie "prawdziwy" opiekun " zwierząt, to był brat mojego dziadka.U niego  stare nie przydatne już zwierzęta miały dożywoćie i całkowitą swobodę. Jako mała dziewczynka pamiętam konia , krowę psa i kurę, tak tak kurę które padły ze starości i  nie zostały przerobione dla paru groszy, tylko zakopane w obrębie gospodarstwa. I jeszcze jedno= opłakane przez tego Człowieka. Widziałam to i wtedy jeszcze tego nie pojmowałam.
Miałam też ciocię, siostrę mamy, taką samotnicę, sierotę wśród rodziny, która kochała koty i kundelki. Zawsze były dwa koty i jeden piesek.Zastanawiające że zawsze trafiały się jej niezwykle mądre zwierzaki. Lubiłam patrzeć na różne sztuczki jakie wyczyniał piesek. Jak wielkie było jej serce niech świadczy fakt, że jak został zabity jej jeden piesek , to ona znalazła się w szpitalu na długo..
U mnie w domu rodzinnym zdarzały się  również fajne stwory. Była krowa- utrapienie mamy . Zżyrała wszystko co wisiało na płocie. Nie było w zwyczaju wieszanie prania na sznurze tylko na płotach. Nie daj Bóg krasa była w pobliżu. Czy to były gacie czy poszwa na pierzynę wszystko znikało.Była  stara kura, która jak na wiosnę  siadała na jajkach, to nie było mocnych, nigdy nie wiadomo gdzie. Zjawiała się dopiero z gromadką ślicznych kurczątek.
Kiedyś kobiety na wsi wczesną wiosną kupowały kurczęta, które trzymało się w takich skrzyniach pod  żarówką grzejąsą.Mieliśmy psa  owczarka. Pewnego razu pies znikł. Szukanie i wołanie nie pomogło. żnikł..{Pod wieczór mama poszła dać karmę kurczętom i zaniemówiła. Pies leżał w skrzyni pod żarówką , kurczęta łaziły po nim gdzie czciały, dziobały go , a on był tym rozanielony i nie przydusił ani jednego. To było tak niezwykłe że do tej pory mam ten obraz w oczach.
 Był gąsior nieodłączny kompan ojca. Jak pies chodził tylko za nim wszędzie, czy to na pole , czy po podwórku, do sklepu, a jak nie pozwolono mu wejść do domu to była awantura, aż pióra leciały.Był prosiaczek- zdechlaczek, z którym nie wiadomo co było zrobić, więc mama wypuściła  go na podwórko, niech robi co chce.A Macius chodził sobie , skubał trawkę, jadł razem z kurami podojeniu krów razem z psem i kotem z jednej michy chleptał mleko i rósł zdrowo.  Wyrósł  na tęgiego tucznika. Co daje swoboda i zdrowy tryb życia !!!!
Był duży kaczor z typu francuski. Miał zmienny charakter. Raz był łagodny, innym razem wredny jak licho.Dawał się  mojemu malutkiemu bratankowi ujeżdzać , ale jak chłopczyk chciał dać buzi kaci no to on go dziabnął i skończyło się na szyciu języczka.W niedawnych czasach mieliśmy białego kaczora, który chodził za nami, a szczególnie lubił dziobem przyczepiać się do spódnicy. Przubiegał na zawołanie tylko jego i był postrachem tych co chcieli go dotknąć. Były gęsi "gadające". Najzwyczajniej w świecie onemiędzy sobą porozumiewały sięi również słuchały uważnie jak się do nich mówiło.Wyciągały szyje , kręciły głowami i coś odpowiadały.
Mam szczególny sentyment dla owiec. Przez kilka lat hodowałam je. To są niezwykle pożyteczne stwory. Kiedyś mówiło się na wsi ,że kto ma owce ten ma co chce. Jak nieraz brakło pieniędzy, to kładłam owcę na stół, oszczygłam i pieniądze były.. Przez ostatnie lata to  już tylko był kot rudasek"Kociek" i psy. Była "Szelma", Pluto, zginął młodo' Junior padł ze starości, był Rex, Szron który zginął i jest teraz Vinci, prawdziwy przyjaciel.Wokół jest pełno ciekawych stworów, ale napiszę o kukułce.Malutkie muchołówki zbudowały sobie gniazdko na belce   nad tarasem. Wysiadywały te swoje jajeczka, jak się wykluły , to uwijały się  aby nakarmić maleństwa.Moją uwagę pewnego razu zwrócił uwagę dziwny głos, nie pisk malutkich pisklaczków, a skrzek. Poszliśmy z synem na górę, a tam z jednej strony gniazdka wystaje ogon , z drugiej strony łeb.Okazało się że to pisklę kukułki. Jak te małe ptaszki uwijały się  żeby tego potwora nakarmić. Oczywiście ich dzieci zostały wyrzucone z gniazda.
Byłł świerszczyk, który  "grał" zimą, była ropuszka pod progiem pokoju, która zaczęła na wiosnę świergolić. Nie byłoby w tym nic złego, ale ona robiła to  bardzo wcześnie rano, a ja nie mogłam jej znaleźć. Na wiosnę jak zrobiło się ciepło to sama wylazła. Ciekawe to jest to, jak ona wlazła przez taką małą szczelinkę pod próg?.
Było jeszcze wiele różnych stworków wartych opisania, ale może zanudziłabym czytających.Wyszukuję w swoim przeszłym życiu przyjemnych wspomnień. Nie było ich zbyt wiele i dlatego trzeba je pamiętać i tylko mieć je  w stałej pamięci.

4 komentarze:

  1. ...dziękuję Ci Stasiu za tak piękną sentymentalną podróż. Chyba każdy z nas ma takie wspomnienia. Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy tak czytam Twoje wspomnieniowe opowiastki, to aż żal bierze, że dzisiejsze dzieci (i niektórzy dorośli też) nigdy nie będą mieć takich wspomnień. Czasem zdarzy się w domu pies, kot lub jakaś papużka, ale to nie to samo. Szkoda.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Stasiu, z ogromną przyjemnością czytałam Twoje wspomnienia.
    W Twoim życiu przewinęło się tak dużo bardzo mądrych i przyjaznych człowiekowi zwierząt.
    Piękny post. Czekam na dalsze wspomnienia.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne wspomnienia Stasiu! Z przyjemnością czytam Twoje opowieści! I będę czekał z niecierpliwością na kolejne! Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń