czwartek, 31 stycznia 2013

Wietrznie, słonecznie i kolorowo.

Jeszcze trochę cierpliwości i znowu zakwitną, w ub.roku dużo zachorowało, ale uzupełniłam ubytki.

 Tardy zawsze sprawiają mi rado bo są pierwsze.

 Papuziaki są takie roztrzepane, urocze jak dziewczynka w kolorowej sukience.


 Te ktoś obszył frędzelkami, chyba to robota PANI WIOSNY.

 Te zamknięte w sobie, takie tajemnicze.
 Te mają na łodydze po kilka kwiatków.
Na dole trzykrotka. Na dziś ta co jest pod ścianą domu rośnie sobie jakby nie było zimy , bo te w środku ogrodu na razie nie wychylają jeszcze nosów.
Zimozielone, odrośnięty od korzenia ognik, duży berberys, z tyłu jest mahonia[słabo widać] 

   
  Te są zielone z natury, a po prawej stronie kępa niebieskich pierwiosnków, w ciągu dwóch lat rozrosła  się z jednej.
 Niżej paproć "języcznik", lubi to miejsce w którym rośnie, lśni jak polakierowana.


  
Moje "maluchy, "żółwik", tujopsis i  żywotnik jakiś tam[czy konkretna nazwa jest  ważna?]

 Jeden z ciemierników ten akurat taki jasno czerwony, jeszcze troszkę i będą kwiatki..
Trzmielina zielono-żółta. Nędznie widać, ale latem mocno wybarwia się. To jest forma bardziej krzaczasta , sztywna.
 Laurowiśnia, jak przyzwyczai się do miejsca ,to rośnie dość mocno, a jak pachnie!!!
 Świerczunio conica teraz jasno zielony .ale latem wybarwia się na żółto

 Następny maluch, coś w rodzaju tujopsisa.No nie było metryk i nie mogę znależć co on za jeden,
 Runianka też nie boi się mrozu.
 Zieleń mahoni aż odbija światło.
 Barwinek słabo widać , ale to ten zielono  -biały. Musi rosnąć w słońcu ,bo inaczej zielenieje.
Leszczynka szczepiona z poskręcanymi gałązkami i bazi dużo Zimozielone to są dzisiejsze zdjęcia. A wiatr dmuszy okrutnie.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Cieplej- hura.

Wreszcie plus na termometrze. Złaziłam się po ogrodzie , a raczej brnęłam po zaspach. Przed niedzielą postrząsałam śnieg z bardzo wieli krzewów i nawet z niektórych drzew, a wczoraj jak już robiło się cieplej, to napadało mokrego śniegu i wszystko rozlazło się na boki.Najbardziej bukszpany i cisy.Musiałam zgartywać śnieg i jakoś mniej więcej przywracać im formę.,a jest tego kilkadziesiąt metrów. Sie zmachałam, ale to dobrze, humor inny.Jak popatrzyłam na takie pełne pąki magnoli gwiaździstej i na różaneczniki, to chciało by się żeby już, jak najszybciej przyszła wiosna.A pracy będzie, oj będzie i oto chodzi .Na razie dziubię igłą i myślę jak poprawić troszkę robiony na "wiwat " mały ogródek.Chodzi mi o "spód" pod drzewami i obok dość dużych krzewów. A może robić tam gdzie trochę więcej miejsca, a na resztę nasypać jakiejś ściółki. Sama nie wiem.Są to krzepiące dylematy.Aha znowu usłyszałam" na co pani to[chodzi o ogród ], nawet zimą nie ma pani spokoju, czy nie lepiej posiedzieć, już nie te lata, a snieg ciężki i mokry."I jak tu nie odgrodzić się od wścibstwa i "troski" wysokim  żywopłotem. Nie marudzę, tylko zastanawiam się jak długo będą ludzie którzy" nie widzą"  sensu bycia w naturze. Bardziej "miastowi" są do , a nie przeciw.Młodzi już widzą sens, a może raczej ,że to jest ładne , ale starsi, jeszcze beton.Może to wyolbrzymiam, przecież nie każdy musi być fanem ogrodu, chyba mam klapki na oczach .Wczoraj w nocy oglądałam program o projektowaniu malutkich ogródków na kanale "Domo"  . Można niektóre pomysły ściągnąć, a w ogóle to były świetne aranżacje i wcale nie fantazyjne. Warto nieraz tam zaglądnąć.
Za  tydzień lub dwa jak zniknie śnieg to przyjdzie pora na cięcie winogronu  i niektórych krzewów i drzewek owocowych. Żmudna to praca, nieraz ciężka, ale efekty latem i jesienią są bardzo, bardzo namacalne.
Ptaków dziś było na "stołówce" całe mnóstwo, ucierpiał na tym mój psiunio, bo nie wypuściłam go . Biedak leżał przy przeszklonych drzwiach patrzył i wzdychał, bo on jak człowiek jest takim wzdychulcem.
Pisania na dziś może wystarczy, spróbuję jakieś zdjęcie wtyknąć- może uda się.

czwartek, 24 stycznia 2013

Dusza

Czy ogród może mieć "duszę", takie coś co wiąże z nim człowieka, gdzie chce się być jak z rodziną, gdzie chce się wracać jak do domu?. Myślę ,że tak , skoro mówi  się o domu , że ma duszę , o jakiejś rzeczy wykonanej z przyjemnością i z sercem, że ma duszę , to tym bardziej powinien mieć ją ogród.Przecież jest to coś żywego, co rozwija się, przeistacza na naszych oczach. Zadaję sobie pytanie w jakim ogrodzie może zamieszkać ta dusza?.  Czy równiutki,  poprzycinany ,wykoszony, pozbawiony najmniejszej nawet , ale niepotrzebnej roślinki , jakiegoś chwastu, a nawet ozdobnej, ale niepasującej do jakiejś tam koncepcji może być miejscem w którym  mieszka dusza. .Coś z duszą powinno być takie swojskie, nasuwające miłe wspomnienia, kojarzące się z samymi dobrymi rzeczami. Nie traćmy do końca tej więzi, niech to nie będzie tylko wspomnieniem z dzieciństwa, niech nasze dzieci i wnuki też poczują to "coś". Mieszkam na wsi i już zauważam , że nawet tytejsze dzieci nie wiedzą już jak wyglądała  prawdziwa łąka, nie wiedzą nic o czajkach ,o jaskółkach, nie znają smaku prawdziwego mleka od krowy która pasła się na kwietnej łące. Nie ma duszy w tym wszystkim. Zostało to wszystko zamknięte w przepisach, normach, stało się szkodliwe dla człowieka..Nie ma już łąk tak kolorowych jak tęcza. Mleko , ser, masło śmietana od krowy która pasła się na takiej łące pachniało tymi ziołami .  Czym może pachnieć teraz mleko z półrocznym terminem przydatności ?.Jak smakowały jajka lub mięso od kur wolnych nie karmionych paszami. Trudno już teraz to odtworzyć. Teraz trzeba dużo i szybko, niby to jest zdrowe , ale kto znał smak tamtego nie raz zatęskni.Czy sprawi przyjemność chodzenie po łąkach i polach takich jednorodnych, bez polnych kwiatów, bez tej różnorodności ptaków, owadów.Teraz trzeba opryskać chwasty, wytruć owady, a że przy okazji ginie coś co jest niezbędne do istnienia przyrody. Zaczęłam od ogrodu, ale te kwietne łąki i miedze, te śród polne zagajniki wyrębywane bezmyślnie miały duszę, tam chciało się iść, słuchać       spiewu ptaków, zgadywać co to jest.Kolory i smaki dzieciństwa nigdy niczym nie zostaną zastąpione. Sadzę ,że wielu typowych mieszczuchów też to wspomina z pobytów wakacyjnych u dziadków.Dlaczego tak szybko o tym zapominamy, rezygnujemy z tych naprawdę pięknych doznań. Przecież więcej i łatwiej nie zawsze musi być tym co jest ważne  w życiu.Tak łatwo daliśmy się zamknąć w normy, przepisy, nakazy, mody.Ktoś powie dwudziesty pierwszy wiek , nie ma miejsca na takie sentymenty, potrzeba dużo i tanio. Ale dlaczego nikt nie wysili się tylko dla siebie odtworzyć odrobinkę z dawniejszych lat, z młodości..Owszem starają się co niektórzy hodować coś ekologicznego, ale tylko bliziutko koło siebie, co za płotem mnie nie dotyczy.Smutne to wszystko , nie ma zioł, nie ma kwiatów polnych, nie ma ptaków które pamiętam z dzieciństwa, nie ma smaków  .To jest prawdziwa strata, czy można by ją odrobić choć częściowo- bardzo wątpię.Mało kto rozumie sens duszy rzeczy, miejsca  ,a wspomnienie tego dla wielu jest oznaką słabości., więc ja jestem bardzo słaba i bardzo sentymentalna.                                                    

środa, 23 stycznia 2013

To są moje listopadowe kwiaty z rodziny liściowo klonowej.

Miałam doła, teraz trochę zniwelował się. Nudzi mnie ta zima, chcę słońca, zieloności,  łażenia po ogrodzie  ,planowania. Będę miała dużo przesadzania, rozsadzania, a przede wszystkim zbierania  kretowisk. Osłabiające jest to że nie ma sposobu na te czarne cholery.Mam dużo dużych kęp funki.Potrzebne jest rozsadzenie.Zastanawiam się czy sadzić je według wielkości,czy jeden rodzaj w jednym miejscu. Nie mam dużo rodzajów, chyba 16 i muszę je jakoś pogrupować.Kirengeszomę też trzeba pokawałkować i tawułki , kilka liliowców i tarczownica rozrosła się. Nie  będą to małe bryły.Szkoda wyrzucić, ale tyle nasadzać czy to ma sens A może sadzić gdzieś z boku i niech radzą sobie same.

Ciąg dalszy moich"rarytasków" . Moich dlatego, że komuś innemu mogą wydawać się pospolite.
D
Debik ośmiopłatkowy- malutka krzewinka zdaje  się że chroniona.Listki takie mini dębowe, ale kwiatki normalne kwiatkowe, białe, jak na taką krzewinkę dość duże. Potrzebuje trochę większej uwagi.
Dyptam biały i liliowy- gorejący krzew Mojrzesza. Coś w tym jest. Jednego roku latem po kilku bardzo ciepłych dniach zapaliłam zapałkę nad jednym z nich i zrobiło się "puff", jakby zapalał się gaz, ale było go za mało.W jakiejś gazecie ogrodniczej było napisane , że jest  możliwe zapalenie , tylko musiało by być kilka dni i nocy  mocno ciepłych.Może się kiedy uda jeżeli aura będzie przychylna.
Dławisz okrągłolistny, jak nazwa wskazuje solidnie dławi swoje podpory, ma ładne ciemno pomarańczowe owocki , kwiatki małe niepozorne.Ma ładną korę.   To jest dławisz, równolegle  rośnie  kilka pędów.Nie zauważyłam czy ptaki lubią owocki, ale wygląda to tak jakby dziobały i wypluwały, bo dużo leży na ziemi. Strząsane nie chcą spadać, więc muszą robić to ptaki.
Daglezja sina i zielona są dla mnie cudnymi , majestatecznymi drzewami . Mają takie miękkie igły, a złamana gałązka pięknie pachnie Nasionka w szyszkach są ulubionym pokarmem ptaków.Pnie są idealnie proste. Jedna rośnie przed domem, druga sina dalej na ogrodzie jest troche słabsza.Kilka takich drzew w kępie w dużym ogrodzie da oszałamiający efekt.
Dziwidło- tak nazwałam na własny użytek kwiat wyrastający z bulwy , które wykopuję na zimę.Wyrasta z bulwy kwiat dł. 40cm.To jest taka wąskapochwa brązowa nakrapiana żółtymi  cętkami , na dole ma niewysoką kolbę ,  cuchnie padliną, muszę pilnować , bo mój piesek szybko ją wywącha i zjada. Po przekwitnięciu po paru dniach wyrasta jeden duży liść składający się z kilku mniejszych. W zasadzie to przez całe lato to ten liść jest ozdobą tej rośliny.Tu jest potrzebne zdjęcie , bo opis nie odda oryginalności tego potworka.

E jak eukomis, nietypowy  kwiat wyrastający z bulwy, który ma zieloną czuprynę powyżej kwiatów zebranych na kolbie .

Gdybym mieszkała w innym miejscu to z powodzeniem mogłabym  założyć skład z bylinami.Jak sobie przypomnę jakie maleństwa kupowało się , a jakie teraz wyrosły z tego kępy. Tawułki np. i rozrastają się i nasiewają to samo jest z ciemiernikami, galtonią, orliki, jeżówka, języczki. W ciągu sezonu można zrobić duży skład. Jest to praca nie  dla mnie ,a wyrzucać nie mam sumienia i będę musiała zrobić takie "dzikie kąty".
Nie wiem  czy ptaki nie mają innych miejsc  gdzie jest karma ,bo wydaje mi się że wszystkie przylatują do mnie, tyle ich jest. Zauważyłam że gospodarze swój drób karmią w kurnikach ,"bo ptaki wszystko zjadłyby", jakby ta garść pszenicy zubożyła by ich.A ja jestem dziwaczką , bo kupuję zboże  żeby karmić ptaki.
Jakoś to moje dziwactwo  nie  przeszkadza mi.

czwartek, 17 stycznia 2013

Granica.

To i tamto niżej można  zmienić, daje nieograniczone niczym możliwości.Można robić co fantazja  podpowie, życia nie starczy, nie ma granicy.

Czy istnieje granica pełnego , zupełnego zadowolenia ze swojego ogrodu?. Nie z ogrodu urządzonego przez  najbardziej profesjonalną firmę ogrodniczą, ale kształtowanego dla siebie  przez pasjonata, miłośnika roślin, marzyciela.Czy miarą spełnienia jest posiadanie jak najwięcej bardzo różnych roślin, czy może ogród bardzo formalny, albo ogród minimalistyczny, a może wtopiony w naturę bez granicy.
Tak bardzo minimalistyczne lub "naturalne ogrody  jakie tworzyli i dalej tworzą Japończycy  są nie do podrobienia. Można próbować coś tam podpatrzeć, jakiś fragment odtworzyć, ale to nie będzie to. Przecież oni sami z pokolenia na pokolenie tworzą je nie zmieniając w zasadzie w nich nic. W naturalistycznych ogrodach zdawać by się mogło ,że nie trzeba nic zmieniać, a jednak coś naprawiają. Nie zamknęli granicy.
Ogrody formalne tworzyć trzeba też przez pokolenia, bo drzewa muszą urosnąć, krzewy muszą nabrać odpowiedniego kształtu, są przycinane, formowane. Regularne formy rabat, ścieżek, trawników  jakby mówiły "już tu jest wszystko zrobione" nic więcej nie trzeba. Jednak zostawiane są jakieś fragmenty  które dają możliwość zmiany, innej aranżacji,posadzenia czegoś nowego.Też nie jest zamknięta granica zadowolenia.
Ogrody zespolone z naturą zdawać by się mogło,  że nie należy w nich nic poprawiać, a jednak ludzie zawsze  wypatrzą w nich coś jakiś element , który im nie pasuje.Coś dosadzą, przytną, dosieją.Nawet jak przechodzi to z pokolenia na pokolenie. Im dalej tym większe zmiany.Nie ma dostatecznych powodów żeby powiedzieć "stop" to jest idealne. granica zamknięta , patrzeć i podziwiać i cieszyć się z osiągniętego celu.
A my wszyscy pasjonaci ogrodów czy możemy za swojego życia osiągnąć pełnię zadowolenia.Na początku coś tam planujemy, zaczynamy realizację. Kupujemy , gromadzimy więcej lub mniej i z roku na rok rośnie w nas chęć posiadania, chęć zmiany czegoś tam, dostawienia ,wyrównania .Bardzo wątpię czy jest zupełnie zadowolony ogrodowy miłośnik.
Siadamy w swoim urządzonym przez siebie ogrodzie, tym wymarzonym i mówimy to jest to, nic już tu nie trzeba zmieniać, ale  jesteśmy gdzieś i przez zupełny przypadek widzimy  w jakimś ogrodzie roślinę, aranżację jakiej nie ma w naszym ogrodzie i to nam podoba się i co?  Żadnego odzewu w naszej duszy, nic, jesteśmy niewzruszeni. Nie uwierzę, nie ma mocnych, granicy nie ma.
Pasjonaci z definicji to są ci co niczego nie muszą , ale ze wszystkich swoich możliwości chcą i to realizują.
.....czy są całkowicie w tej swojej pasji tak do końca spełnieni, zadowoleni?. Ja nie. Granica nie jest zamknięta.


Kora tulipanowca- tego nie zmienimy,niżej kora dławisza

 

środa, 16 stycznia 2013

Różne różności

 Gunnera.
 To nie jest szydełkowa serwetka tylko pułapka pająka.
 Kozaki z mojego brzozowego zagajnika. Wnuki zadowolone ze zbioru.
 Podpatrzone na blogu szydełkowe puzderko. Mniej więcej udało mi się.
  To jest "morda". Pilnuje spokoju w brzozowym zagajniku.
Jedno z wielu mojego "dziubania" igłą i nitką.

wtorek, 15 stycznia 2013

Zima rano

 Z radości, że wreszcie wiem jak pokazać moim przyjaciołom mój ogród polazłam rano poprzez "zaspy,i  śniegi i zrobiłam świeżutkie zdjęcia.
 

 
Na tle domu dwie duże leszczyny, po środku dąb w prawo wygięta brzoza. Jak byłamała to w prostym rośnięciu przeszkadzała leszczyna , ale teraz śmiga do góry.
 Tu na pierwszym planie miłorząb"ginkofar", dalej  "fasolowa"katalpa. Ma dużo miejsca do rozrośnięcia, a ona leci do góry.
 Bukszpanowa "aleja", z przodu "szalone" juki, co roku mają 5lu6 kwiatostanów.Bukszpany produkuję sama.
 Berberysowa droga w dal. Berberysy jakie były możliwe do zdobycia.Po lewej "ubrany" mydleniec.,trszkę dalej akacja czerwona.
 Rabata z perełkowcem.
 Ta sama rabata z innej strony, gdzie rośnie metasekwoja. Drzewo które "usycha" na zimę tak jak modrzew.Jednej wiosny moja sąsiadka zasmuciła się nade mną,że tak się staram , a to drzewo uschło i od razu dodała"ciekawe jak to będzie się palić",
 Szalona juka, dalej bukszpanowy zakątek z hostami i różanecznikami, głowocis ruszył do góry, z początku to nie chciało mu się. Od kiedy nie wiadomo skąd wyrosła obok niego paproć, rośnie bardzo zadowolony. 

Później będzie jeszcze i jeszcze, jak dziecko, a kobieta wieloletnia.Z wielu drobnych radości buduje się zadowolenie.Prawda?.....
Aha po prawej rośnie wierzba szczepiona nie wiem jak się nazywa. Na czerwonych ogonkach rosną bardzo duże liście jak na wierzbę ,a te liście wprost uwielbiają takie zielone robale. Trzeba pilnować ,bo w krótkim czasie  z liści mogą zostać tylko "żebra".




poniedziałek, 14 stycznia 2013

Cwiczenia

 Przedstawiam wszystkim moich strażników "stracha i straszka" no i staruszek grudnik.
To jest kwitnąca część moich storczyków. Ten w środku kwitnie od początku czerwca ub. roku. Tak jest co roku.

A tak to jest mój samodzielny przesył z telefonu i włożenie do posta.Jeszcze trochę popracuję i będzie ok.

niedziela, 13 stycznia 2013

Śnieg

 To jest mój przyjaciel, obrońca, niepokorny, jak chce to wykazuje się dużym rozumem,grzeczny i nie grzeczny, jednym słowem Vinci.Rasowiec, ale niesforne ucho dyskwalifikuje  go z elity. I dobrze.
Ptasia stołówka. Stara jabłoń i babciowo wnusiowa huśtawka.
Wiejska droga naprzeciw mojego ogrodu po lewej stronie.
Zimowe wejście od razu do pokoju i te winogrona z poprzedniego posta.
 Tu jest drugie wejście z glicynią, cytryńcem i ptakiem-dziwakiem.
To jest duży krzew jaśminowca. Czyżby zakwitł?.
Przyszła pora na  dziubanie igłą i na szydełko.Muszę skończyć "Zimową melancholię" Sikory. Zostały akurat części najbardziej kolorowe.