niedziela, 23 grudnia 2012

WSPOMNIENIA

Na  dworze pada śnieg, w zasadzie wszystko zrobione, spokój dobry czas wrócić myślami do czasu dzieciństwa, do czasu kiedy wszystko było inne. Nie znaczy ,dlatego że widziane okiem dziecka. Moje wspomnienia są ze wsi,ograniczone czasem dość dokładnie .Są to lata 53,a 57r. ubiegłego wieku.Niby dawno, ale jakby wczoraj. Dlaczego 57r., bo wtedy urodził się mój brat i wszystko się zmieniło. Jest to czas przedświąteczny. W sensie duchowym i religijnym powinien być zawsze taki sam, więc nie będę o tym pisać , żeby czasem nieostrożnie nie urazić czyichś uczuć religijnych. Jak było.? Zupełnie inaczej, Był to czas wielkiego oczekiwania, dużych przygotowań w domach, ale nie takich jak teraz.Nie było wielkich zakupów, wszystko działo się w domach. Był to czas z dzisiejszego punktu widzenia bardzo siermiężny, a jednak bogaty w uczucia jakie były wkładane w przygotowanie godnego, wesołego spędzenia tych pięknych Świąt.Była to ciężka praca dla kobiet.Przecież oprócz codziennych obowiązków gospodarskich musiały upiec chleb i jakieś świąteczne pieczywo. piekły mięso pomagały przy tzw świniobiciu. Bo trzeba wiedzieć ,że   wtedy w każdym domu na ten czas hodowano świniaka, zasobniejsi gospodarze robili to parę razy w roku.Nie było w sklepie chleba, czy innego pieczywa, a zresztą to byłby dyshonor dla gospodyni  , gdyby sama nie przygotowała przysmaków .Czekało się na to cały rok. To były rzeczy niedostępne nacodzień , nie ta jak teraz, kiedy w zasadzie nie ma już czym zaskoczyć.Straszliwy szum zrobiony jest wokół tego czasu.Przedtem było ciszej, milej.Dzieci czekały z niecierpliwością kiedy będą mogły ubierać choinkę. Robiły łańcuchy ze słomek, waty, kolorowych bibułek Trzeba było zrobić koszyczki  i w które kładło się orzechy  , Można było wieszać czerwoniutkie jabłka , które rosły u  mojej cioci, wieszać  kolorowe cukierki, przyczepiać świeczki w takich lichtarzykach, jak się komu przydarzyła w ciągu roku czekolada to trzymało się " złotko" na gwiazdkę.Czy czekało się na prezenty, chyba nie. Cieszyło zjadanie cukierków jabłek i ciastek wiszących na choince.Cieszyło odświętne pieczywo, inne jedzenie, na te dni kupowane było jakieś nowe ubranie, mama szyła dla siebie i dla mnie ładne sukienki, to była autentyczna radość na wiele tygodni. Mężczyżni pracowali w obejściu , karmili zwierzaki, gromadzili opał, bo wszędzie były piece do ogrzewania, kuchnie go gotowania z miejscami do pieczenia chleba. Nie  raz jak śnieg sypnął musieli iść "odkopywać wieś".Przychodziły Święta. Wigilia. Tyle różnego jedzenia, wszyscy najbliżsi razem  ale krótko, bo trzeba było pójść do rodziny. Takie chodzenie trwało nie raz całą noc. Nikt nikogo nie zapraszał , bo rzeczą naturalną było odwiedzanie całej bliższej i dalszej rodziny, ziomków z zabuga, kolegów, sąsiadów z którymi razem pracowało się w polu.Na wsi był wielki ruch, wieś żyła. Kolędy niosły się na sąsiednie wsie.Ponieważ byłam jedynaczką więc wszędzie byłam z rodzicami, tata targał mnie na plecach, nie odpuściłam tych wizyt.Ludzie cieszyli się, a przecież widywali się na codzień,a jednak umieli czuć tą uroczystą inność.W chwili obecnej , gdyby nie światła w domach zdawać by się mogło ,że wieś jest niezamieszkała, pusto, od czasu do czasu przemknie jakiś samochód i koniec.Pierwszy dzień był trochę cichszy, dorośli zrobili w obejściu co trzeba i odpoczywali, dopiero wtedy dzieciarnia mogła dokazywać bezkarnie. Na samym skraju mojej wsi była  górka, wtedy taka duża, a teraz taka jakaś malutka, nędzniutka..Na tej   górce gromadziło się całe bractwo i trzeba było mamy z rózgą żeby wrócić do domu.Ponieważ mój tata był cieślą, stelmachem, więc ja jedna miałam sanki, które przy takiej chmarze chętnych wytrzymywały dzień , dwa. Tata cierpliwie naprawiał..Na drugi dzień świąt od nowa zaczynało się wędrowanie, bo nie można było nikogo ominąć, tym bardziej nie przyjąć odwiedzających. Było trochę jedzenia nie dużo bo ile można , było picie, były tzw potańcówki w świetlicy wiejskiej, było kolędowanie. W mojej pamięci zachował  silny głos mężczyzn  słyszany w nocy  daleko, daleko.Było cudnie, wręcz bajkowo.Kobiety rozmawiały ze sobą o całkiem innych sprawach niż na codzień, mężcyżni  wspominali przeważnie czasy wojny lub wojska. Słuchało się tego jak najciekawszej bajki. Teraz zdaję sobie sprawę ,że wszyscy cieszyli się swoją obecnością, że przeżyli wojnę , że poodnajdywali bliskich w tułaczce powojennej, że już coś mają. To była autentyczna radość, to było coś tak ważnego ,że tylko Bogu jak mogli tak dziękowali. Dlatego te Święta były takie radosne, spontaniczne. Ludzie chcieli być razem, nie było dzisiejszej przepychanki "posiadania więcej"Ciężko pracowali, ale tym bardziej radośnie cieszyli się.Szkoda że to zaczęło się tak szybko kończyć. Brutalnie wkraczała cywilizacja, przód radio, za parę lat telewizja, pralka do prania, jakaś nowocześniejsza maszyna rolnicza. Nie wszystkich było na to stać.Właśnie od tego wieś robiła się inna, ludzie zaczęli widzieć tylko swoje podwórko. To trwa do dziś i to jest smutne Rządzi " kupić i sprzedać" Hałas ,szum przedświąteczny zaczynający się już w listopadzie, szalone dekoracje,szybkie przemieszczanie się, możliwość kupienia wszystkiego gotowego nie sprzyja chwili zadumy, refleksji , która  powinna towarzyszyć w tych dniach. Dla mnie tamten czas był najpiękniejszy, niezapomniany i tylko szkoda ,że choć na małą chwilę moje dzieci i wnuki nie mogą się tam przenieść, ale czy odnalazłyby się w nim . Bardzo  wątpię .Mimo dobra które nas otacza,mimo  tych wszystkich udogodnień jest to czas ubogi.Mimo wszystko wszystkim ,którzy odważą się przeczytać tego bloga z całego serca życzę zdrowych i wesołych  Świat Bożego Narodzenia.

5 komentarzy:

  1. W zadziwiającym tempie zmienia się świat, trudno za nim nadążyć, a przez to i ludzie są inni. Też pamiętam inne Święta, ale to też wynikało z innych uwarunkowań, dzisiaj być to mieć, jak najwięcej, dlatego i czasu mniej i gotowe potrawy i gości niewielu,troszkę taka "zachodnia" cywilizacja - głośna, jarmarcznie kolorowa, nachalna. Zastanawiam się, czy to dodatkowe nakrycie przy stole to już tylko tradycja, czy też potrafilibyśmy przyjąć pod dach zupełnie obcą osobę gdyby zapukała do naszych drzwi.
    Pomimo tych zmian, życzę Tobie i Twoim najbliższym, abyście nadchodzące Święta spędzili w radosnym nastroju, pełnym pokoju i rodzinnego ciepła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Stasiu,
    Masz piękne wspomnienia i pięknie o nich piszesz. Świat rzeczywiście się zmienia, zmieniają się też ludzie. Sama często wspominam czasy dzieciństwa i zauważyłam, że pamięta się najbardziej te dobre chwile. Z upływem lat wspomina się coraz częściej. Tu i teraz zmagamy się na bieżąco z różnymi przeciwnościami losu i może dlatego uciekamy myślami do przeszłości?
    Życzę Ci Stasiu pogodnych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Stasiu trafiłaś w samo sedno. Dawniej święta miały swój urok bo na co dzień nie było wiele. Ludzie się odwiedzali bez zapowiedzenia. Dzieci siedziały u koleżanek/kolegów cały dzień i to nikomu nie przeszkadzało. Ludzie garnęli się do siebie. Teraz każdy się chowa w swoich czterech ścianach i... samotny taki jest jak palec.
    Zdrowych, pogodnych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ładnie opisujesz minione lata.
    Zdrowych i radosnych świąt oraz wszystkiego najlepszego w nadchodzącym Nowym Roku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Stasiu, dziękuję za życzenia, a ja Tobie również życzę wszystkiego co dobre.
    Pięknie piszesz o minionych latach i ja też je bardzo dobrze wspominam.
    Rzeczywiście, tamtejsze święta były o niebo przyjemniejsze i bardziej wyczekiwane... nawet bez prezentów.
    Cieszyliśmy się na choinkę, a wcześniej na robienie ozdób.... ech... było pięknie, choć skromnie.
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam również na mojego bloga ogrodowego :)

    OdpowiedzUsuń