środa, 5 grudnia 2012

Ptaki [nie film]

Dziś o ptaszkach z mojego ogrodu. Nadchodzi ciężki dla nich czas, trzeba będzie im pomagać.Wróble zawsze sobie radzą, sikorki dostają coś tłustego. Mam stałych dwóch panów w czerwonych fraczkach- dzięcioły opukują dąb koło domu, nieraz jest ich pięciu. Hałaśliwe sroki trochę przycichły. ale     jak jest ciepło to drą się jak opętane. Jeszcze parę lat temu stołowały się u mnie sójki[mam zdjęcie]. ale ostatnio coś ich nie widać. Gdy jest zimno to do stołówki przylatują trznadle. Stałymi mieszkańcami są gołębie takie mniejsze dzikuski i rodzina takich dużych. są większe od tych hodowlanych. Ostatniego lata miały gniazdo na daglezji. która rośnie parę metrów od domu. Mój pies obszczekiwał je, gdyby miał większe uszy to chyba podfrunąłby do nich.Z początku trochę bały się, ale z czasem przyzwyczaiły się do tego stopnia, że siadały na gałęzi prawie nad jego głową. Widziałam jak maluchy uczyły się fruwać. Pies był zamknięty. Malutkie muchołówki mają co roku kilka gniazdek w bardzo dziwnych i nietypowych miejscach. Moje ogrodzenie jest zamocowane na słupkach  takich stalowych rurach. Przy wejściu na podwórko w jednym nie zatkanym od góry włożony    jest kabel do dzwonka i na tym kablu co roku mieszkają te ptaszki .Jak rodzice uwijają się przy karmieniu ciągle wrzeszczących maluchów, aż podziw bierze.Jednego roku zdarzyła się niesamowita przygoda[ mam fotografię].Nad gankiem na tarasie. pod dachem miały gniazdko muchołówki.Po pewnym czasie wydało się dziwne takie głośne skrzeczenie. Z synem weszliśmy  na górę i zauważyliśmy ,że z gniazdka z jednej strony wystaje głowa z drugiej ogon.  Okazało się . ,że to kukułka podrzuciła swoje jajko. Trzeba było widzieć jak te małe  ptaszki uwijały się żeby wykarmić  tego dużego "potworka". Instynkt rodzicielski nie uwolnił ich od tego obowiązku. Pewnego dnia zauważyliśmy ją na ziemi, uczyła się fruwać.Gdy syn podszedł żeby zrobić zdjęcie to paskuda nastroszyła się i bynajmniej nie okazała strachu, za chwilę odfrunęła i tyle ją widzieliśmy.A tak w ogóle to kilka ich kuka co roku.. Zawsze czekam na te głosy.Jest jeszcze jedno utrapienie mojego syna. Co roku próbował .zlokalizować gdzie gniazduje upupa czyli dudek.Bardzo chytry ptaszek zawsze krąży wokoło ogrodu. W tym roku udało mi się wytropić jego domek.w dziupli na wierzbie.Chytrus zakłada gniazda w drzewach, ale w taki sposób żeby mieć dobry widok na to miejsce z daleka. On zanim wleci do gniazda to naprzód siada gdzieś dalej i obserwuje czy jest bezpiecznie i dopiero wtedy wlatuje do  gniazda. Trzeba mieć dużo cierpliwości, i mnie udało się. To jest naprawdę ładny ptak. Mam też  czereśniowe kombajny- szpaki. Pozwalają mi przez parę dni  sycić się owocami, a potem w ciągu chwili sprzątają do cna i tyle.mam korzyści, ale co tam. Na przykład jesienią martwiłam się jak zerwię winogron z wysokiego klonu, a one w ciągu kilku chwil wybawiły z tego  kłopotu. Mam też rodzinkę kaczą. Są co roku, więc zastanawiam się czy to przechodzi na następne pokolenia. Wiosną  pływają w rowie przy ogrodzie, póżniej kaczuszka znika, a pan kaczor zawsze jest w pobliżu. Mam fotografię. Latem często przesiadują na większym stawku, tylko drań pies płoszy je. Trudno jest jemu tolerować cokolwiek żywego na jego terenie. Przychodzi maj i swoje piękne koncerty z brzozowego zagajnika zaczyna nasz osobisty śpiewak. Przecudny   malutki słowik. Jak on śpiewa. Ach. Cały miesiąc co noc, ile w nim siły, aż dziw bierze i zachwyt. Człowiek stworzy coś ładnego, ale nigdy nie dorówna takim  .  trelom. Naprawdę jest to jedna z niewielu rzeczy na które czeka się co roku z takim upragnieniem. Niestety zauważyliśmy ....ze przyczyną mniejszej ilości małych ptaków jest pojawienie się fruwającego drapie              żnika.  Jest to prawdopodobnie krogulec .Wcześniej nie było go. Któż zgadnie dlaczego sprowadził się w te strony. Widzę w moim lasku dużo ptasich  piórek, skutków jego "działalności".Często na łące przesiadują bociany . Wczesną wiosną słychać z pobliskich  pól skowronka. Też bardzo przyjemne dżwięki..A jesień to niekończące się przeloty dzikich gęsi, po kilka kluczy naraz. Trzeba jeszcze wspomnieć o trznadlach, które pojawiają się jak spadnie śnieg. Przylatują do stołówki. Od czasu do czasu wrony drą dzioby. Jest jedna przykra sprawa przynajmniej dla mnie . Powoli ze wsi znikajją jaskółki. Nie mają miejsc do życia . rolnicy uszczelnili stajnie i obory, a to były ich miejsca. Z dzieciństwa pamiętam ile ich plątało się między krowami w oborze., teraz przepisy na to nie pozwalają.Jak trudno jest pogodzić się z taką bezdusznością. Czy naprawdę są one jakąś tam przeszkodą w nowoczesnym widzeniu wsi.? Zniknęły z pastwisk czajki. Nie ma krów, nie ma czajek, które wołały "pić,pić" jak miał padać deszcz. Miłe wspomnienie z dzieciństwa. Muszę się przyznać też do niecnego czynu. Uszczelniliśmy wloty na strych i przestały przylatywać nietoperze, a było ich sporo, zwłaszcza  letnimi wieczorami. Może już skończę, ale to nie znaczy że nie wrócę do tego tematu. Na .razie  dobranoc, bo już jest póżno.Może komuś spodoba się ptasi temat, a jak nie, to nic ,ja to lubię i już. Pa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz